27 października 2015

Rozdział IV

13 wrzesień 2010 rok 23:45
Drogi pamiętniku
                Trzynastka. Trzynasty. Pechowy dzień? Tak…
Dzisiaj cała szkoła dowiedziała się jaką mam sytuację rodzinną. Czemu chodzę w brudnych ciuchach, czemu jestem ciągle głodny. A to wszystko przez mojego ojca.
                Przyszedł do mnie do szkoły i zrobił awanturę. Nigdy nie ruszał się z domu zawsze siedział nawalony, ale tym razem było inaczej. Pobiłem się z Leonem Valdezem. Ten chuj przegiął dzisiaj pałę. Zaczął od wyzywania mnie od męskich dziwek. Okej nic nowego, ale gdy zaczął mówić, że moja matka była kurwą przegiął. Uderzyłem go na lekcji, chłopak mi oczywiście oddał. Trafiliśmy do dyrektorki, która zadzwoniła po naszych rodziców. Błagałem ją żeby tego nie robiła, ale kobieta była nieugięta. Mój ojciec jak zawsze nachlany przyszedł do szkoły w brudnych, śmierdzących ubraniach. Zaczął wrzeszczeć na panią Brown (dyrektorkę) bo przerwała jego „zapracowany” dzień.  Wszyscy się temu przypatrywali. Starałem się ukryć w jak najciemniejszym koncie i zapaść się pod ziemię.
                Pani Brown wezwała policję, która zabrała mojego ojca. Ja zaś zostałem przeniesiony do pobliskiego domu dziecka. Moja siostra, która skończyła wczoraj osiemnaście lat zabrała mnie stamtąd do domu.
                Co było potem? To co zawsze. Poszedłem do łazienki i chciałem się zabić. Może tam gdzie poszedł bym po śmierci było by mi lepiej. Jednak moja próba samobójstwa została przerwana dzwonkiem do drzwi. Bianca (moja siostra) mnie zawołała. Ukryłem szybko żyletkę w pudełku i wyszedłem.
                W drzwiach stał Percy Jackson. Nie wiem co on sobie myślał przychodząc tu, do mojego domu. Wywaliłem go za drzwi i zacząłem się na niego drzeć. Coś w stylu: Co ty tu robisz? Zadajesz się z synem pijaka! Będziesz miał przeze mnie kłopoty w szkole. Itp. Jedynie co on na to, to wzruszył ramionami i pociągnął mnie ze sobą. Nie wiedziałem gdzie idziemy.
                Chłopak zaprowadził mnie do parku i posadził na ławce. Zaczął oglądać moje siniaki na twarzy. Nie chciałem by to robił, ale grzecznie siedziałem i czekałem, do czasu gdy chał podwinąć moją koszulkę na brzuchu. Odepchnąłem go szybko. Chłopak jednak nie dawał za wygraną. W końcu po kruckiej walce ustąpiłem. Percy zobaczył mój brzuch pełny siniaków i blizn po cięciach.
„Oh Nico” wyszeptał z dziwnym czymś w głosie. Kazałem mu spadać i nigdy więcej mnie nie dotykać. Miałem już uciekać, ale chłopak wbił mi palce w rękę. Bolało, bo miałem tam świeże, wczorajsze rany po cięciach. Na tych miast zaczęła z nich lecieć krew brudząc moją bluzę. Chłopak popatrzył się na mnie z przerażeniem. Wykorzystałem to i uciekłem powrotem do domu. Słyszałem tylko jak Percy woła mnie jeszcze.
Deja vu? Tak.

Po powrocie do domu zamknąłem drzwi i nakazałem Biance by nie wpuszczała do naszego domu Percyego już nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz