27 października 2015

Rozdział V

14 wrzesień 2010 rok 22:46
Drogi Pamiętniku
                Mój ojciec wyszedł dzisiaj z więzienia, a ja trafiłem do szpitala, po tym jak zaczął mnie katować. Mam złamaną lewą rękę i sześć szwów na prawym łuku brwiowym, oprócz tego siniaki i poparzenia po papierosie. Mój tata robił sobie ze mnie popielniczkę. Oprócz tego jestem zdrowy i niestety musiałem iść do szkoły.
                Ludzie z mojej klasy patrzyli się dzisiaj na mnie z większą pogardą niż zawsze. Syn pijaka został przez niego skatowany. Jedyna osoba, która się mną nie brzydzi był Percy. Chłopak przybiegł do mnie od razu gdy tylko przekroczyłem próg szkoły. Chciał ze mną pogadać, ale odepchnąłem go od siebie i poszedłem w swoją stronę. Nie przeszedłem jednak kilku metrów, a dorwał mnie już pedagog szkolny i zaprosił do siebie na pogawędkę.
                Na początku facet wypytywał mnie o moją złamaną rękę i przecięte brew. Jako mistrz kłamstw zmyśliłem na szybko, że dzisiaj rano moja siostra myła podłogi i poślizgnąłem się akurat na schodach i nie fortunnie spadłem na rękę, a przy okazji zahaczyłem głową o kant stołka, który tam akurat stał i rozciąłem sobie brew. Na szczęście facet był aż takim debilem, że to łyknął. Potem wypytywał od jak dawna ojciec pije i zachowuje się tak jak wczoraj. Wcisnąłem mu kolejny kit z tym, że ojciec akurat przedwczoraj stracił pracę i się załamał. Zawsze starał się mi i mojej siostrze zapewnić godne życie, choć nigdy w domu  nie było zbyt wesoło, a teraz się chłop załamał i trochę popił. Znowu facet się nabrał. Posiedziałem jeszcze u niego z pięć minut i wyszedłem na lekcje.
                Po skończonych zajęciach w szkole nie chciałem iść do domu. Nie chciałem tam wracać już nigdy, ale wiem że i tak będę musiał. Poszedłem do parku i niestety znowu trafiłem na Percyego. Chłopak najwyraźniej na mnie czekał. Miałem nadzieję, że uda mi się przemknąć obok niego niezauważenie, ale się jednak przeliczyłem. Chłopak powiedział jednak coś czego chyba najmniej się spodziewałem.
                „Nico… Nie wiem czemu mnie unikasz, ani czemu nie chcesz się ze mną zaprzyjaźnić, ale daj mi jedną szansę żebym mógł przekonać ciebie do mojej osoby” – tak to zdanie zapamiętałem, aż nazbyt dokładnie. Chłopak świdrował mnie wzrokiem przez dobre dwie minuty. Niestety dałem za wygraną i pozwoliłem Percyemu zabrać się do pobliskiego Centrum Handlowego. Nie wiedziałem co chciał zrobić do póki Jackson nie wepchnął mnie do drogiego sklepu z męską odzieżą. Pierwsza myśl? Mam mu pomóc w zakupach. Jak bardzo się myliłem.
                Percy nie chciał ciuchów dla siebie. On chciał kupić ciuchy MI. Zacząłem się wykręcać, ale chłopak był nie ugięty. Wcisnął w moje ręce kilka obrzydliwie kolorowych ciuchów i wepchnął mnie do przymierzalni. Jednak tym razem postawiłem na swoim i postawiłem ultimatum. Albo czarne ciuchy, albo niech się wypcha tymi zakupami.
                W konsekwencji z centrum wyszedłem z czterema, wypełnionymi po brzegi torbami ciuchów. Percy zaciągnął mnie potem do kina i kawiarni. W sumie nie było tak źle jak się spodziewałem. Nawet powiem że od paru lat szczerzę się uśmiechnąłem i czułem się naprawdę dobrze. Tak jakby moje wszystkie problemy były zaledwie abstrakcją i odległą przeszłością.
                Jednak gdy Percy odprowadził mnie do domu, gdzie zastałem pijanego w trupa i śpiącego ojca uderzyła we mnie szara rzeczywistość. Nigdy nie należałem do świata w którym obraca się Jackson. Nigdy nie będę miał tyle pieniędzy by co jakiś czas kupić sobie tak drogie ciuchy i chodzić do kina.
                Uświadomiłem sobie, ze nigdy nie będę częścią świata chłopaka, którego chciał bym poznać lepiej i do którego po dzisiejszym dniu zacząłem coś czuć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz