17 wrzesień 2010 rok 18:46
Drogi Pamiętniku.
Zabije go. Obiecuję, że go
zabiję!
W szkole Jackson podbiegł do mnie w podskokach i wepchnął mi w dłoń jakiś
papierek. Patrzyłem się na niego chwilę jak na debila, ale po chwili popatrzyłem
się na dłoń. Wejściówka na koncert. W sumie ucieszyłem się, ale nigdy nie
byłem na randce… Stój. Naprawdę to pomyślałem? Jestem głupi. Przecież Perseusz
Jackson jest najnormalniejszym w świecie chłopakiem a nie jakimś chorym gejem.
Nienawidzę siebie za to kim jestem.
Odburknąłem mu coś w stylu, że nie mogę przyjąć tego prezentu i żeby poszedł z
kimś innym, ale chłopak był uparty. Zastanawiam się czasami czy Percy nie miał
kiedyś w rodzinie osła. Jackson wepchnął bilet do kieszeni mojej czarnej,
skurzanej kurtki i pobiegł w stronę stołówki. Bez większego namysłu poszedłem
za nim. Lecz w ostatnim momencie przed wejściem do pomieszczenia zawahałem się.
Co jeśli to tylko zwyczajny sen? Co jeśli zaraz się obudzę i znów będę w swoim
obskurnym domu na Blonxie? Co jeśli zaraz obudzi mnie mój napruty ojciec i mnie
pobije?
Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wysłałem kruckiego SMS-a do Percyego
„Spotkamy się o 18:30 w parku przed szkołą. Nie szukaj mnie
wcześniej”
Wybiegłem ze szkoły. Nad Nowym Jorkiem zaczęły zbierać się burzowe chmury.
Wsiadłem do metra, które jeździło w kierunku mojego dawnego miejsca
zamieszkania. Przez to wszystko co się stało zapomniałem o najważniejszej
osobie jaką mam. Bianca potrzebuje mojej pomocy. Z plecaka wyjąłem portfel w
którym zobaczyłem sześćdziesiąt euro. Może to nie wiele, ale przynajmniej moja
siostra nie będzie głodować.
Gdy tylko znalazłem się przed drzwiami mojego byłego domu zobaczyłem, że są
oklejone taśmą policyjną. Byłem przerażony. Moje ciało jakby wiedziało co ma
robić oberwało drzwi z żółtego, kleistego papieru. Nogą kopnąłem w drzwi, które
ustąpiły natychmiast. To co zobaczyłem w środku… To była scena z horroru. Krew…
Na ścianach, podłodze i meblach. Nie mogłem w to uwieżyć. Co tu się stało? Na
podłodze kredą był narysowany kontur jakiejś osoby… Czyżby mój ojciec zabił…
Nie jak ja mogłem o takim czymś myśleć? Wybiegłem z tego domu jak najszybciej
potrafiłem. Zatrzymałem się dopiero kilometr dalej na środku drogi. Na mało
uczęszczanych ulicach tego zadupia nie było nikogo. Postanowiłem pójść i
zapukać do jakiego kol wiek domu, by dowiedzieć się co się stało.
Wybrałem mały drewniany domek w którym jako jedynym na ulicy paliło się
światło. Otworzyła mi starsza pani. Wypytałem się co stało się w moim domu, na
co ona odpowiedziała że mężczyzna chciał zabić siebie i swoją córkę. Mężczyzna
zmarł na miejscu, a dziewczynę przewieziono ciężko ranną do szpitala. Podziękowałem
grzecznie kobiecie i nie wiele myśląc napisałem do Percyego, że z naszego
dzisiejszego wypadu nici. Niestety moja siostra była dla mnie nadal ważniejsza
niż jakiś głupi koncert. Wyłączyłem telefon by nikt nie zawracał mi głowy.
Muszę przecież odszukać siostrę i jej jakoś pomóc. Teraz tylko to się liczy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz