27 października 2015

Rozdział X

19 wrzesień 2012 roku 22:58
Drogi Pamiętniku.

Wiesz jak łatwo jest ponieść się uczuciom?
Wiesz jak łatwo jest zjebać coś, na co pracowało się dłuższy okres czasu?
Wiesz jak to jest gdy siedząc samotnie na cmentarzu o godzinie prawie dwudziestej trzeciej opróżniasz już drugą butelką whisky?
Czy wiesz jak to jest być po raz kolejny sam jak palec, bez żadnego wsparcia ze strony społeczeństwa?
Nie?
To się ciesz.
Nienawidzę siebie i swojego charakteru rozpieszczonego i udającego najsmutniejszą osobę na świecie bachora.
Nienawidzę swojego wyglądu.
Nienawidzę swojego nędznego życia bez miłości, przyjaciół i wsparcia.
Alkohol krąży w moich żyłach, a łzy kapią na strony pamiętnika.
Zjebałem to. A mogło być tak pięknie.
Miłość? A co to takiego?
Aaaa przypominam już sobie. To takie beznadziejne uczucie, które gdy już go zaznasz kłucie cię w serce jak ukłucie igły przy pobieraniu krwi.
Nienawidzę igieł.
Wiesz co. Miałem kiedyś psa. To było za nim mama się wyniosła od ojca i ode mnie. Wabił się cerber. Kochałem go jak nikogo innego. Jednak trzy lata po wyprowadzce mojej matki i gdy ojciec zaczął pić mój kochany tatulek utopił go w wannie.
MIAŁEM W TEDY TYLKO SZEŚĆ LAT DO CHOLERY A TEN PIJAK ZABIŁ MOJEGO PRZYJACIELA!
Krzyczałem na ojca by tego nie robił, ale on był pod wpływem alkoholu, co źle się dla mnie skończyło. Rozbił na moim ciele butelkę z tanim winem i od tej pory mam ślad na plecach, którego nikt nie widział.
Nikt oprócz mojej siostry. W tedy może i tego nie dostrzegałem, ale ona chciała dobrze. Puszczała się na ulicy z przypadkowymi mężczyznami dla mnie. Żebym miał co jeść. A teraz co?
No tak zapomniałem dodać, że godzinę temu dzwonili do mnie ze szpitala. Moja siostra również nie przeżyła i to dzięki temu skurwielowi.
Niech trafi do najdalszej czeluści piekła i tam gnije za swoje czyny.
Aha chyba matka dzwoni, bo w kieszeni moich spodni wibruje mój telefon. Ona też tylko udaje, że interesuje się mną.

JAKBY MNIE KOCHAŁA NIE SIEDZIAŁ BYM TERAZ SAM I NIE UPIJAŁ SIĘ JAK JAKIŚ MENEL.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz